Skąd te kłopoty z wyłonieniem rządu?
Możliwa była kontynuacja dotychczasowej koalicji Partii Ludowej z osłabionymi i skłóconymi wolnościowcami z FPÖ. Przeciwko temu wariantowi przemawiały jednak poważne tarcia programowe. ÖVP jest za rozszerzeniem UE na wschód, a FPÖ jest tu nadal rozdarta. Wariant drugi to wielka koalicja z socjaldemokratami. Uchodzi ona za austriacką specjalność, choć przez dwadzieścia lat (1966–1986) i od 2000 r. jej nie było. Tu również na przeszkodzie były rozbieżności programowe i zasadniczy problem, że nie jest dobrze dla demokracji, gdy rząd ma 80 proc. w parlamencie. Możliwa byłaby dość egzotyczna koalicja ÖVP-Zieloni, ale też nie dojdzie do skutku. Czwarty wariant: rząd mniejszościowy ÖVP, model praktykowany w Skandynawii, a także w Czechach. Nie mamy z nim doświadczenia, ale to też perspektywa.
Jesteście dumni z austriackiego modelu państwa. Co to właściwie dziś znaczy?
Austria jest bardziej niż inne państwem partyjnym i państwem korporacyjnym, choć każda nowoczesna demokracja jest poniekąd państwem partii politycznych. U nas po roku 1945 dwie wielkie partie – ludowa (ÖVP) i socjaldemokratyczna (SPÖ) – spełniały rolę daleko wykraczającą poza sferę polityczną. Jedną z przyczyn było powojenne upaństwowienie przemysłu – między innymi po to, by uniemożliwić ZSRR przejęcie własności niemieckiej. To otworzyło partiom dodatkowe możliwości wpływania na życie gospodarcze.
Obecnie jednak państwo partyjne – niezależne od konstelacji rządzącej – jest demontowane. Z jednej strony partie mają coraz mniej członków, z drugiej – od lat 80. nasila się prywatyzacja. Niemniej związki zawodowe i stowarzyszenia gospodarcze nadal mają duży wpływ na politykę kraju.