Archiwum Polityki

W ciemno

O korespondencji sądowej, której dotyczył artykuł Andrzeja Goszczyńskiego [„Pisma z kwitkiem”, POLITYKA 49/02] można by napisać wiele. Na przykład trzy różne wydziały tego samego sądu posługują się kilkoma różnymi, nieaktualnymi nazwami tej samej stale współpracującej instytucji. (...) Doskonała okazja do zakwestionowania całej korespondencji, skoro określony przez sąd podmiot formalnie nie istnieje, a pocztę odbiera ktoś inny! Kwiatkiem w korespondencji jest adres „poradnia (tu nazwa specjalności) Wrocław”. Tyle. A poczta próbuje taki list doręczyć! Choć we Wrocławiu są setki ulic i wiele poradni o tej specjalności. Ginące akta? Nic prostszego. Akta posyłane są w ciemno. Na stary adres dawnej instytucji, do kogoś, kto już dawno tu nie pracuje. Nikt nie zada sobie trudu sprawdzenia, czy dana instytucja ma odpowiednie uprawnienia, czy może daną opinię wydać. Nie wystarczy wydać nakaz sądowy, trzeba go jeszcze odpowiednio skierować. Czasem okazuje się, że sprawa mogłaby być załatwiona dosłownie na sąsiedniej ulicy, ale akta muszą wrócić przez pół Polski i być ponownie wysłane pod właściwy adres.

Wszystko to dzieje się w sektorze, który chronicznie nie ma czasu i pieniędzy. Sporo ich można by zaoszczędzić jednym telefonem!

Nazwisko i adres znane redakcji

Polityka 9.2003 (2390) z dnia 01.03.2003; Listy; s. 67
Reklama