Archiwum Polityki

Jestem normalsem

Jestem takim normalsem z artykułu Mariusza Janickiego [„Marihuana, Che i inne ideologie”, POLITYKA 47/02, dot. życia umysłowego studentów – red.]. Studiuję sobie (...) i nie fascynują mnie ani Che Guevara, ani Trocki. (...)

Moja uczelnia jest strasznie stara i z tradycjami. Ale powaga tych średniowiecznych murów po paru mniej lub bardziej udanych latach tutaj spędzonych, po iluś tam egzaminach, nie robi na mnie większego wrażenia niż ciągłe przemowy, tyrady na temat świetlanej przeszłości, jakich słucham ciągle i znów od nowa. Jakoś mi ta tradycja spowszedniała. Uniwersytet to taka szkoła, gdzie trzeba przyjść i wszystko ładnie zdać. Zapisałam się kiedyś do organizacji studenckiej, bardzo zresztą szacownej. Tak, tak, z tego samego powodu, z jakiego jedna z bohaterek waszego reportażu działa w Studenckim Komitecie Debaty i Prawyborów – „...bo doświadczenie z organizacji doceniają pracodawcy...”. Ale jakoś nigdy nie udało mi się załapać na toasty w Wiedniu, nie przepadam poza tym za gośćmi w garniturach, więc dałam sobie spokój. „Politykę” można owszem czytać, ale bawienie się w nią jest całkiem niefajne. Moje życie umysłowe... czy ja koniecznie muszę definiować moje życie umysłowe? Zakładam sobie walkmana na uszy i obserwuję trochę z boku. Nie mieszkam w miasteczku, na imprezach chce mi się spać i od dymu bardzo boli mnie głowa.

Agnieszka Dakowicz,

Kraków

Polityka 9.2003 (2390) z dnia 01.03.2003; Listy; s. 85
Reklama