Archiwum Polityki

Myśli w korku

Urzędnik ministerstwa kultury w Teheranie tłumaczy mi, że za dnia stolica jego kraju liczy blisko czternaście milionów mieszkańców. Wieczorem parę milionów wyjeżdża do podmiejskich sypialni nowoczesną podmiejską kolejką, świeżo otwartym metrem i samochodami, których ilość przekroczyła punkt krytyczny. Wydaje się, że zajmują one większą powierzchnię aniżeli wszystkie miejskie autostrady, ulice i parkingi, stąd naturalnym stanem w ruchu ulicznym jest bezruch, czyli korek. Tylko czasem coś się porusza – mówią z lekką przesadą, tak jest w godzinach szczytu i wtedy stolica Iranu przypomina Bangkok sprzed lat kilkunastu – miasto po prostu nieprzejezdne, a w związku z tym nie nadające się do życia.

W momencie kryzysu Bangkok wysupłał skądś pieniądze i w ciągu jednej dekady zbudował płatną autostradę na palach, opasującą śródmieście, oraz kolej miejską, też na palach, a do tego jeszcze (o ile pamiętam) jakiś zaczątek metra. Teheran nie może liczyć na nic podobnego, bo ma już autostrady i wybudował metro, a korki są w dalszym ciągu, ponieważ benzyna jest niemalże darmowa: państwo dopłaca do niej podobnie jak do mleka i chleba.

Tanie paliwo podobnie jak tanie samochody są powszechnym marzeniem ludzkości, ale tylko w Stanach Zjednoczonych to marzenie rzeczywiście się spełniło. Przeciętny obywatel ma samochód, niedrogie paliwo i drogi, po których może się poruszać. Wszędzie indziej na świecie, kiedy tylko przybywa pojazdów, to okazuje się, że nie starcza dróg i parkingów i w rezultacie demokracja zawodzi, bo rozumiemy, że dopóki samochód był przywilejem dla elity, to warto było o nim marzyć, kiedy stał się dostępny dla wszystkich, to przestaje być przedmiotem pożądania, bo trudno pożądać czegoś, co wiecznie stoi.

Polityka 9.2003 (2390) z dnia 01.03.2003; Zanussi; s. 105
Reklama