Archiwum Polityki

Solidarność chce do Sejmu

Po raz pierwszy od porażki, jaką były rządy Akcji Wyborczej Solidarność, Komisja Krajowa „S” podejmuje dyskurs na temat ewentualnego zaangażowania związku w politykę. – Dojrzeliśmy do tego po okresie pokuty – konstatuje Waldemar Krenc, szef regionu łódzkiego. – Parę lat temu od polityki łatwo się było odżegnywać, ale nie teraz, kiedy w Warszawie na Wiejskiej ukradziono nam prawa pracownicze.

Janusz Śniadek, szef KK, broni się przed wyrażeniem własnego poglądu w tej sprawie. Przyznaje, że jego koledzy boleśnie odczuli lekceważenie związkowych inicjatyw legislacyjnych. Do polityki się ponoć nie palą, ale „chcą mieć przełożenie na działania parlamentu”. Dlatego „S” przygotowuje listę postulatów związkowych, co do których partie polityczne mogłyby określić swe stanowisko.

Powinniśmy mieć partyjnych sprzymierzeńców, którzy realizowaliby dwa, trzy takie priorytetowe zadania w kadencji – mówi Bogdan Klepas, szef regionu Wielkopolska. Jednak jemu osobiście bardziej odpowiadałoby rozwiązanie polegające na wprowadzeniu do parlamentu własnej kilkunastoosobowej reprezentacji. „S” miałaby w tym celu zawrzeć porozumienia i w zamian za wyborcze poparcie zastrzec dla swoich kandydatów miejsca na partyjnych listach. – Mamy struktury w terenie, potrafimy działać w grupie, bez dużych nakładów organizować kampanie czy promocje – wylicza atuty „S” jej poznański lider.

Żywym sondażem poparcia dla nas było zebranie 680 tys. podpisów pod projektem ustawy o przywrócenie zasiłków przedemerytalnych – podkreśla siłę związku Waldemar Krenc.

Trudno przewidzieć, jakie będzie stanowisko ponad 100-osobowej KK.

Polityka 51.2004 (2483) z dnia 18.12.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama