Archiwum Polityki

Rolnicy do kontroli

Prawie 200 tys. rolników już otrzymało unijne dopłaty, ponad milion wciąż ich wypatruje, a kilkanaście tysięcy w ogóle się ich nie doczeka lub otrzyma okrojone, bo we wnioskach o dopłaty podali nieprawdę. Zgodnie z unijnymi przepisami kontrolerzy z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa odwiedzili prawie 75 tys. gospodarstw (co stanowi 5,53 proc. wniosków o dopłaty). Mierzono powierzchnię działek, sprawdzano zadeklarowane uprawy i przestrzeganie zasad dobrej kultury rolnej (np. zakazu wypalania pastwisk). W prawie co siódmym kontrolowanym gospodarstwie wykryto nieprawidłowości, które zaowocują finansowymi sankcjami.

Najwięcej ujawniono ich w województwie pomorskim (w 27,7 proc. gospodarstw), zachodniopomorskim (26,5 proc.), świętokrzyskim i warmińsko-mazurskim, a najmniej w podlaskim (9,7 proc.), małopolskim (10,1 proc.), lubelskim i wielkopolskim. W Agencji można usłyszeć, że na duże różnice między województwami wpływ miało to, że wśród użytkowników gospodarstw w północnej Polsce jest wiele osób (m.in. artystów i innych mieszczuchów), które kupiły lub dzierżawią ziemię po dawnych pegeerach, traktując ją jako lokatę kapitału i źródło zysku z tytułu unijnych dopłat. Często nie potrafią odróżnić ugoru od odłogu. – Co z tego, że wynajmują sobie administratorów, skoro ci tanim kosztem chcą się przypodobać właścicielom – uważa poseł Wojciech Mojzesowicz (Polski Blok Ludowy). „Rolnikom” z miasta nie tylko przepadną dopłaty. Agencja za poświadczenie nieprawdy będzie też kierowała wnioski do prokuratury. – Problemów z wypełnianiem wniosków nie mieli rolnicy, którzy te same działki uprawiają od dziesięcioleci – mówi Artur Balazs, były minister rolnictwa.

Polityka 51.2004 (2483) z dnia 18.12.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 15
Reklama