Archiwum Polityki

New York Taxi

+

Nie jest to sequal „Taksówkarza” Martina Scorsese, tylko remake francuskiego superprzeboju „Taxi” Luca Bessona o przygodach fajtłapowatego policjanta, który panicznie boi się siadać za kierownicą. Gagi rodem z niemego przedwojennego kina, przaśne dowcipy i gigantyczne zyski z rozpowszechniania nie mogły ujść uwadze amerykańskich producentów, którzy przenieśli akcję komedii w nowojorskie realia, zmieniając tu i ówdzie niektóre szczegóły. Ponieważ żyjemy w czasach postfeministycznych, bohaterką „New York Taxi” jest uroczo puszysta Queen Latifah, czarnoskóra dama nominowana do Oscara za drugoplanową rolę w musicalu „Chicago”, która rozstawia po kątach skretyniałego gliniarza (Jimmy Fallon). Pozostałe role grają oczywiście również kobiety. Szefową pechowego policjanta jest supermodelka w obcisłej spódnicy, jeżdżąca po nim jak po łysej kobyle. Zaś gang okradający w biały dzień banki, który bezskutecznie stara się on namierzyć, składa się z czterech krewkich Hiszpanek, o zwalającej z nóg urodzie. „New York Taxi” mimo atutów w postaci powabów pięknych pań, niestety, solidnie rozczarowuje, za co główną odpowiedzialność ponosi prezentująca marny poziom aktorstwa żeńska obsada – z wyjątkiem Queen Latifah. To ona trzyma cały film w ryzach, robiąc co tylko się da, żeby było śmiesznie. Dzieci zapewne będą się w kinie świetnie bawić, starszym widzom wizytę w kinie odradzam.

Janusz Wróblewski

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 51.2004 (2483) z dnia 18.12.2004; Kultura; s. 57
Reklama