Archiwum Polityki

Pisarz, który wygrał w totka

W książkowym dodatku „Tygodnika Powszechnego” (nr 50) dyskusja pt. „Książki w mediach: ostatnia deska ratunku czy niebezpieczne związki?”. Biorący w tej dyskusji udział Dariusz Nowacki takie w pewnym miejscu czyni wyznanie: „Byłem na premierze prasowej filmu »Pręgi«. Reżyserka Magda Piekorz przedstawiała zaproszone osoby, jedną z nich był Wojciech Kuczok. I przedstawiła go tak: Wojciech Kuczok – laureat Paszportu »Polityki« i nominowany do nagrody Nike (to było parę dni przed finałem). Koniec, kropka, nie padło nawet słowo: pisarz. To jest język podporządkowany kategoriom medialno-rynkowym. Ale ten język nie jest moim językiem. Mnie, szczerze mówiąc, nie obchodzi, jaką Kuczok dostał nagrodę. Zdarzyło mi się napisać o »Gnoju« tekst, z którego jestem dumny, bo nie użyłem w nim ani razu słów »Nike« i »Polityka«”.

Rozumiem, rzecz jasna, dumę Dariusza Nowackiego, że udało mu się nie użyć w eseju słów „Nike” i „Polityka”, i mam nadzieję, że jest do duma wynikająca z ambitnego sprzeciwu wobec medialnego stereotypu, a nie duma wynikająca z heroicznego pokonania samego siebie. Jak najsłuszniejszą i jak najchwalebniejszą rzeczą jest myślenie o pisarzu-laureacie w kategoriach: pisarz, nie laureat. Tym słuszniejszą i tym chwalebniejszą, że w Polsce artysta, co odniesie sukces, przestaje być artystą, a staje się człowiekiem sukcesu. Przestaje być ciekawe, co jeszcze stworzy, ciekawe jest, co zrobi z sukcesem, na co wyda kasę, jak się błaźnił będzie, pielęgnując swą karierę. Jako twórca zostaje unieważniony, w końcu, jak powszechnie wiadomo, człowiek sukcesu to jest taki człowiek, co nie ma problemów, a ktoś, kto nie ma problemów, nie stworzy nic wartego uwagi.

Polityka 51.2004 (2483) z dnia 18.12.2004; Pilch; s. 94
Reklama