Archiwum Polityki

Ostatnia gra prałata

Najbliższe dni pokażą, co naprawdę oznaczał list ks. Henryka Jankowskiego, przekazany metropolicie gdańskiemu Tadeuszowi Gocłowskiemu w piątek 26 listopada. W liście były proboszcz parafii św. Brygidy prosił zwierzchnika, aby mógł pozostać w zajmowanym dotąd mieszkaniu. Część mediów zinterpretowała to jako wyraz pogodzenia się duchownego z dekretem arcybiskupa. Taką interpretację kwestionują jednak ludzie z najbliższego otoczenia prałata. Twierdzą stanowczo, że prałat bynajmniej nie zrezygnował z możliwości odwołania się, czyli rekursu, do Stolicy Apostolskiej. O treści listu wypowiadać się nie chcą, ponoć przyrzekli dochować tajemnicy. Są i tacy, którzy twierdzą, że właściwie było kilka wersji listu i znacznie się one od siebie różniły. Nie są pewni, którą wybrano jako ostateczną.

Odwołując prałata dekretem, arcybiskup dał mu wybór – pozostanie w parafii św. Brygidy w roli księdza-rezydenta albo przejdzie na kapelana w Centrum Ekumenicznym sióstr brygidek. W pierwszym przypadku miałby jednak zmienić dotychczasowe lokum na II piętro, gdzie mieszkają wikariusze. Z niejednoznacznych reakcji sympatyków księdza można wnioskować, że mamy prawdopodobnie do czynienia z mocno spóźnioną próbą negocjacji warunków odejścia. Do tego podszytą szantażem. Gdyby metropolita pozostawił prałata na pierwszym piętrze, zapanowałby pokój, skończyłyby się wiece pod kościołem, zapowiedzi protestów pod kurią i odwołania do Watykanu. Może nawet srebrzysty Nissan ks. Krzysztofa Czai, wyznaczonego na administratora parafii, byłby już bezpieczny.

Arcybiskup Gocłowski wykluczył jednak możliwość pobytu prałata w starym mieszkaniu. Zatem prałat będzie musiał podjąć ostateczną decyzję. Jego wiecujący pod Brygidą fani deklarują gotowość zarówno do wielomiesięcznej walki z metropolitą jak i do podporządkowania się, ale tylko wtedy, jeśli taka będzie wola prałata.

Polityka 49.2004 (2481) z dnia 04.12.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama