Archiwum Polityki

Seks? Tylko za pieniądze

Nowa ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej funkcjonuje już co prawda od 1 października, ale wiele jej zapisów może okazać się zaskakujących dla pacjentów dopiero od nowego roku. Oto okazuje się, że cały segment poradnictwa i leczenia seksuologicznego w publicznych poradniach nie będzie mógł być finansowany przez NFZ, gdyż posłowie zawęzili je jedynie dla osób „ze znacznym stopniem niepełnosprawności”. – Pomijam brak precyzji w tym sformułowaniu – zaskoczenia nie kryje dr Andrzej Depko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej. – Przecież większość naszych pacjentów stanowią nie inwalidzi, lecz ci, u których zaburzenia w sferze seksu wynikają z powikłań innych chorób.

Mężczyzna z nadciśnieniem będzie za darmo leczył się u internisty, ale ponieważ stosowane leki często wywołują zaburzenia wzwodu, w sąsiednim gabinecie będzie mógł je leczyć już tylko za pieniądze. Dlaczego pacjent z cukrzycą, który zgodnie z międzynarodowymi rekomendacjami co rok powinien być konsultowany przez seksuologa, będzie musiał w publicznej przychodni za to zapłacić jak za wizytę prywatną?

Wychodzi na to, że dla polskiego ustawodawcy seksuologia – choć jest równoprawną dziedziną medycyny – wciąż jawi się jako zbytek, w dodatku wymieniany w tym samym punkcie ustawy co zooterapia, laseropunktura i akupresura, jakby była paranauką bliższą medycynie alternatywnej. Gdy na rynku pojawiły się tabletki leczące wzwód, nikt nie przewidywał, że będą mogły być refundowane, bo z oczywistych względów nie stać państwa na ich finansowanie. Ale ograniczanie dostępu do poradnictwa seksuologicznego ludziom pokrzywdzonym przez los z powodu innych chorób wydaje się dużą niesprawiedliwością.

Polityka 49.2004 (2481) z dnia 04.12.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 15
Reklama