Archiwum Polityki

Śniadanie z radiem

Jak co dzień przy porannej kawie włączam radio i patrzę przez okno na nieodległy Pałac Kultury. Dziś, w mglisty niedzielny poranek zarysy architektury są płynne, tym ostrzej widać wiszące na nich pomarańczowe proporce i chorągwie. Z radia dochodzi chrzęst srebrnych sztućców i pełne arystokratyzmu mlaskanie. Jak co tydzień pod wodzą Porywającej Prowadzącej Pierwsi Nasi Rycerze i Herbowi Szlachcice raczą się śniadaniem i gadają smacznie. Dziś za suto zastawionym stołem zasiedli najpierwsi z pierwszych gadacze i koneserzy jadła. Przybył Jerzy herbu Pełna Kadencja, człek takiej mądrości, że choć niekatolik rozumem właśnie do pierwszych tytułów w Rzeczpospolitej doszedł. Jest Janusz herbu Druga Strona, człek tak dzielny, że mimo ryżawości, która do dziś wielu braciom szlachcie solą w oku jest, Najwyższą Kontrolą swego czasu w kraju zawiadował. Jest Ludwik Sprawiedliwy, który szabelką tak udatnie machać potrafi, że choć nikogo jeszcze nie usiekł, do pierwszych stołów bywa proszony. Jest Tomasz Herbu Troska w Czole, sławny hetman Pierwszej Najwyższej Komisji, choć bliznami i ranami z tamtych potyczek wyniesionymi pokryty – ogólnie nie szwankuje na zdrowiu i apetyt dalej ma wilczy. Jest Jan herbu Premier, który choć z Krakowa rodem, tak senatorską ma wymowę, że nie tylko w Polsce, ale nawet w samej Warszawie mirem wielkim się cieszy. Jest Zbigniew herbu J23 człowiek, dla którego wszelkie Służby Tajne są jak bracia rodzeni, a przy tym gołębiego serca. Jest wreszcie Dariusz herbu Udręka Kancelarii – człowiek bardzo grzeczny. Siedzą, jedzą i gadają. Radio daje bezpośrednią transmisję z biesiady. Przez bakelitową obudowę odbiornika czuję zapach sarmackich jaj na boczku.

Polityka 49.2004 (2481) z dnia 04.12.2004; Pilch; s. 103
Reklama