Archiwum Polityki

Trzeba było czytać u nas o Pęczaku

Za posłem Andrzejem Pęczakiem zamknęły się drzwi celi Aresztu Śledczego na ul. Smutnej w Łodzi. Prokuratura postawiła mu zarzut przyjęcia łapówki. Po ujawnieniu podsłuchanych przez ABW rozmów Pęczaka z lobbystą Markiem D. politycy SLD odcięli się od byłego łódzkiego barona. Zapewniają, że nie wiedzieli o jego powiązaniach biznesowych i przekrętach. Trudno zrozumieć, jakim cudem politycy SLD pozostawali przez tyle lat w nieświadomości. Już w listopadzie 2000 r. opisywaliśmy, jak Pęczak przepychał w łódzkiej Radzie Miejskiej decyzje dotyczące lokalizacji hipermarketów powołując się na Leszka Millera i rozpuszczając plotki o tym, że udziały w hipermarketowych inwestycjach ma jego syn – Leszek Miller jun. (inne przypadki, w których powoływał się na juniora, przytaczaliśmy latem ubiegłego roku w artykule „Leszek, syn premiera”). Miesiąc później pisaliśmy o spinanej przez Pęczaka transakcji zakupu przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi akcji Banku Częstochowa od dwojga znajomych posła. Fundusz stracił na niej 2 mln zł. Potem wielokrotnie ujawnialiśmy na łamach „Polityki” rozmaite afery w Funduszu, których inspiratorem był Pęczak. Ostatnio prokuratura postawiła mu zarzut przyczynienia się do powstania w Funduszu strat łącznej wysokości 42 mln zł. Latem 2002 r. w artykule „Baron P.” pisaliśmy szeroko o polityczno-biznesowej karierze Pęczaka: o tym jak zdefraudował pieniądze po rozwiązanej PZPR, jak pełniąc funkcję wojewody łódzkiego, a potem wiceministra skarbu podejmował decyzje korzystne dla firm Sobiesława Zasady i o tym, jak jako baron SLD forsował w Łodzi rozmaite inwestycje przekonując, że będą z nich pieniądze na partię.

Polityka 48.2004 (2480) z dnia 27.11.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama