Z pewnym opóźnieniem wpadła mi w ręce płyta „Blues To Die For” amerykańskiego gitarzysty i wokalisty Lesliego Westa. Blisko sześćdziesięcioletni West to weteran bluesowo-rockowego grania: na początku lat 70. założył zespół Mountain, a następnie trio West, Bruce and Laing, by wreszcie kontynuować karierę solo z różnymi muzykami towarzyszącymi. „Blues To Die For” nie odkrywa żadnych muzycznych lądów, ale oferuje dużą porcję świetnego grania. To zestaw klasycznych bluesowych kawałków wykonanych z werwą i przekonaniem.
Poza jednym autobiograficznym i głównie recytowanym utworem, w którym West opowiada, jak zaczynał od gry na ukulele, mamy tu materiał sprawdzony i gwarantowany. Zdziwienie może budzić jedynie dość nonszalanckie pomijanie w opisie utworów tak powszechnie znanych gigantów jak J. B. Lenoir czy Robert Johnson i pozostawianie naiwnego odbiorcy w przeświadczeniu, że ich autorem jest sam West.
Dodatkową atrakcją dla miłośników historii rocka jest obecność na płycie znakomitego angielskiego perkusisty Aynslea Dunbara, który podczas swej długiej kariery grywał m.in. z Mayallem, z Zappą, z grupą Whitesnake i oczywiście z własnym zespołem Retaliation.
Leslie West, „Blues To Die For” , Blues Buremu International 2003
++ dobre
+ średnie
– złe