Archiwum Polityki

Trzy pogrzeby Melquiadesa

Znakomity debiut reżyserski niemłodego już hollywoodzkiego gwiazdora Tommy’ego Lee Jonesa. „Trzy pogrzeby Melquiadesa” to olśniewający moralitet rozegrany w westernowej scenerii meksykańsko-amerykańskiego pogranicza, stawiający niełatwe pytania na temat odkupienia, samotności i przypadku w życiu człowieka. Jones do tej pory specjalizował się w raczej mało skomplikowanych rolach bezwzględnych policjantów trzymających się bezdusznie litery prawa. Tym razem zagrał bardziej złożoną postać mściciela – zarządcy rancza w zachodnim Teksasie, wymierzającego na własną rękę sprawiedliwość strażnikowi granicznemu, który nieumyślnie zastrzelił na służbie meksykańskiego imigranta. Osadzona w czasach współczesnych akcja jest dynamiczna, reżyser zrywa z chronologią wydarzeń, co tym bardziej skłania do podjęcia refleksji na wyższym, filozoficznym poziomie. Chodzi nie tyle o kwestię możliwości dotarcia do prawdy i rozróżnienia między dobrem i złem, jak w „Rashomonie”, co o problem zadośćuczynienia, winy i kary, pojęć – jak wynika z filmu – cokolwiek niejasnych i zagmatwanych. Mocna rzecz, która bez wątpienia wpłynie na decyzje akademików przyznających oscarowe nominacje.

Janusz Wróblewski

Polityka 1.2006 (2536) z dnia 07.01.2006; Kultura; s. 50
Reklama