Archiwum Polityki

Miesiąc po wojnie

Następne spotkanie w Bagdadzie – uśmiechnął się Massud Barzani, lider Kurdyjskiej Partii Demokratycznej, wyciągając rękę na pożegnanie do przywódcy Turkmenów Sanana Ahmeta Agi. Chwilę wcześniej zakończyło się w Ankarze kolejne spotkanie przedstawicieli mniejszości narodowych w Iraku z tureckimi i amerykańskimi oficerami sztabowymi.

Obrady toczyły się przy drzwiach zamkniętych, ale przez dziurkę od klucza wydostała się informacja, że uczestnicy narady omawiali nie tylko taktykę wojenną, ale także – a może przede wszystkim – powojenne, polityczne i społeczne oblicze kraju bez Saddama Husajna.

W latach 50. wyświetlano w Polsce radziecki film „W niedzielę o szóstej, po wojnie”. Była to patriotyczna, pełna optymizmu historyjka o parze zakochanych umawiających się na pierwszą randkę po ostatecznym pokonaniu Hitlera. Z uśmiechu Barzaniego można by wywnioskować, że Irakijczyków czeka podobna sielanka. Zwłaszcza że właśnie tam, gdzieś między Tygrysem a Eufratem zwykliśmy umiejscawiać biblijny raj. Ale szósta po wojnie, tak twierdzi większość znawców tematu, będzie dopiero początkiem prawdziwego piekła. 20 mln ludzi żyjących w Iraku traktuje dobro i zło wyłącznie w kategoriach własnych, ciasno pojętych interesów etnicznych i religijnych. Prawo i ład społeczny to pojęcia nieistniejące tam w powszechnym słownictwie, a dążenie do harmonijnej współpracy przy budowie ustroju demokratycznego zaliczyć można do literatury typu political fiction.

Jak wściekłe psy

Jeśli reprezentanci wszystkich liczących się sił mają po domniemanej (i szybkiej?) klęsce Saddama Husajna zasiąść do obrad w wyzwolonej stolicy, to bagdadzcy stolarze będą musieli skonstruować mebel o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych. Wokół stołu-olbrzyma zasiądzie co najmniej dwadzieścia ugrupowań politycznych, nie licząc tych, które niewątpliwie powstaną po likwidacji wszechmogącego aparatu bezpieczeństwa Saddama Husajna i jego dwóch nie mniej okrutnych synalków. Każde z tych ugrupowań zechce przeciągnąć linę na swoją stronę.

Polityka 8.2003 (2389) z dnia 22.02.2003; Świat; s. 50
Reklama