Archiwum Polityki

Ciągła opera buffo

Jaki właściwie mamy rok? Przestępny, przystępny, przestępczy – do wyboru do koloru, proszę państwa. Ale tak naprawdę to rok 2003 ogłoszony został Rokiem Gałczyńskiego. Sejm podjął w tej sprawie uchwałę: pół wieku minie w grudniu od śmierci poety, który dobrze kojarzy się posłom. Bo to przecież pieśń obrzędowa „Ukochany kraj, umiłowany kraj”. Dziś zakazana i bezprizorna, kiedyś śpiewana do znudzenia na apelach, masówkach, spędach. Na pieśni znajomość twórczości autora „Niobe” się nie kończy. Rozmarzenie posłanki Pusz, liryka pobrzmiewająca w wystąpieniach posła Ziobro, tkliwa dynamika pytań zadawanych przez Jana Marię Rokitę to Gałczyński. Mimo upływu lat nadal obecny w ponadpokoleniowej świadomości. Wracają rymy, przypominają się anegdoty. Do znanych dołączyły nowe. W pamflecie „Smorgoński Sawonarola” Tuwim opowiada, jak to K.I.G. w stanie wskazującym klękał przed nim i wciskał mu ślubną obrączkę:
– Weź, weź na wieczną przyjaźń!

Warta pamięci jest także bajdurka Beli Czajki: zielony Konstanty (no może nie całkiem zielony jak w wierszu, lecz pozieleniały) przekonywał uliczną panienkę: – Pij, pij kochana. Obojeśmy przecież kurwy.

Takie określenie poetyckiego fachu, kreacji twórcy obcującego towarzysko z duchami Wieszczów i aniołami, szokowało. Ukazujące się dopiero dzisiaj dzienniki pisarzy ujawniają, co koledzy myśleli o Gałczyńskim, jak tłumaczyli sekret jego sukcesów. „Rozmawiamy o Gałczyńskim – notuje w lipcu 1955 r. Mieczysław Jastrun. – Julian (Przyboś), oczywiście źle mówi o tej poezji. Nie ma racji, mimo że jestem gotów przyznać, że popularność tej twórczości jest podejrzanego gatunku. Reprezentował on typ nowego inteligenta polskiego z jego pijacką wyobraźnią, z nihilizmem, połączonym ze skłonnością do ciągłej szarży.

Polityka 8.2003 (2389) z dnia 22.02.2003; Groński; s. 93
Reklama