Gazeta Wyborcza” (a dokładniej „Stołeczna”) od wielu miesięcy toczy walkę z warszawskim klubem nocnym Labirynt, który według niej działa nielegalnie i bez pozwolenia handluje alkoholem. Zarzuca przy tym kolejnym prezydentom Warszawy, że nie mogą sobie z klubem poradzić. W ostatnich dniach można było w „Gazecie” przeczytać: „Jest weekend, więc właściciele Labiryntu /.../ oskarżeni, a nawet nieprawomocnie skazani za handel gorzałą i piwem bez zezwolenia – zapraszają na drinka, kpiąc z prawa”. Rzecz w tym, że także sama „Gazeta” w pewien sposób zaprasza do tego przybytku. W dodatku „Co jest grane”, w dziale pod wiele mówiącą nazwą „hulanki”, pośród ogłoszeń innych klubów, można odnaleźć także anons Labiryntu z adresem i telefonem, bez żadnej adnotacji, że to hulanka nielegalna.
W „Gazecie Stołecznej”, po niejakim zamieszaniu i zdziwieniu, zapewniono nas, że skonsultują się z prawnikami i sprawdzą, czy można odmówić Labiryntowi reklamy. Jak się ostatecznie okazało, choć redakcja „Stołecznej” stoi na stanowisku, że prawo powinno być przestrzegane, to anons Labiryntu pozostanie, bo jego usunięcie byłoby złamaniem reguł rządzących reklamą. Warszawski Labirynt okazał się... labiryntem bez wyjścia.