Niezależnie jak idiotyczne są takie rankingi (odkrywające z pseudonaukową drobiazgowością i w dodatku za nasze pieniądze, że lepiej urodzić się w Skandynawii niż w Sierra Leone), to wybranie Norwegii z grona podobnie bogatych demokratycznych państw wydaje się jednak trafne. Bowiem Norwegia to, zdaniem globtroterów, najładniejszy na kuli kraj, w którym dożywa się w dobrym zdrowiu osiemdziesiątki (przeciętnie). Gdzie miejsca do życia jest tak wiele, że można by tam przenieść wszystkich Holendrów i nie byłoby im ciaśniej niż u siebie. Kraj, którego zasoby ropy i gazu pozwolą żyć w dobrobycie obecnym i kilku następnym pokoleniom. Kraj rozwiniętej kultury i przodujący w sporcie. Subarktyczny eden zaludniony dobrze okutanymi w odzież ludźmi, na którego ścieżkach pojawiają się białe niedźwiedzie.
Jest wiele innych parametrów, które świadczą, że nie tylko my w Polsce, lecz także ludzie w innych krajach powinni natychmiast przystąpić do budowania „drugiej Norwegii”. A Norwegowie? Co o tym sądzą? Czy zgadzasz się z opinią, że żyjesz w najlepszym kraju świata? Na to pytanie, zadane czytelnikom gazety „Dagbladet”, ponad 51 proc. ankietowanych odpowiedziało „nie”. Odsetek zaskakująco wysoki w społeczeństwie znanym skądinąd z samouwielbienia.
Nędzarze na złocie
My najlepsi na świecie!? To dlaczego wiecznie kłócimy się ze sobą, pytają Norwegowie. Dlaczego każda debata w parlamencie na temat budżetu grozi upadkiem rządu, chociaż pieniędzy mamy w nadmiarze? Właśnie o te pieniądze naftowe toczy się zawsze największy spór. Czy wydać je na załatanie ciągle jeszcze istniejących dziur w systemie opieki zdrowotnej i w szkolnictwie, czy odkładać na lata chude w ropę naftową? Pieniądze nie dają żadnego pożytku, jeśli nie zrobi się z nich użytku, twierdzi opozycja.