Archiwum Polityki

Exils

Znany jedynie kinofilom, blisko 60-letni Tony Gatlif tworzy niełatwe, autorskie filmy na pograniczu dokumentu i poetyckiej odmiany kina drogi. Ten francuski reżyser o arabsko-cygańskich korzeniach ani nie jest wielkim erudytą, ani jego talentu nie da się porównać z bliskim mu duchowo Antonionim. A jednak zdumiewająco proste filmy Gatlifa potrafią głęboko zapadać w pamięć, zaś „Exils” – nagrodzona w Cannes za reżyserię opowieść o ucieczce życiowych rozbitków z Paryża do Algierii – to po prostu majstersztyk. Skromne dzieło trafia w najczulsze struny wrażliwości i gwarantuje wielkie duchowe przeżycie. Historia wędrówki pary bohaterów aż do serca arabskiego Maghrebu, sufickich obrzędów i mistycznej ekstazy rozwija się wedle pozornie naiwnego schematu. Kochankowie wyruszają w chaotyczną podróż na południe Europy w poszukiwaniu marzeń i wartości przywracających sens życiu. Oprócz seksu łączy ich fascynacja muzyką etniczną, która wyraża ich tęsknoty i prawdziwe namiętności. I to właśnie muzyka, o której Zano (Romain Duris) mówi, że jest jego religią – staje się przewodnikiem w tym filmie, doprowadzając bohaterów do upragnionego katharsis. Dotknięcie Boga dokonuje się z dala od cywilizacji, w kraju szariatu i ortodoksyjnego islamu, który zdołał zachować ludowe wierzenia, tańczących derwiszów i prastarych form kultu.

Janusz Wróblewski

Polityka 23.2005 (2507) z dnia 11.06.2005; Kultura; s. 70
Reklama