Archiwum Polityki

I kto tu jest królem?

Ten spór jest z pozoru techniczny: czy sportowy wózek inwalidzki jest tym samym co handbike – rower napędzany rękami? A tak naprawdę to twardy pojedynek starego mistrza i młodego wojownika.

W połowie czerwca Hamerlak wystartuje w Toronto, a pod koniec miesiąca w maratonie w Heidelbergu. Król wybiera się na kilka miesięcy do USA. Chce wystartować w maratonach w Chicago, Waszyngtonie i w Nowym Jorku. Prestiżowe imprezy, światowa czołówka. W Polsce nie można dzisiaj wiele wygrać. Dawniej, w latach 90. nagrody wynosiły po kilka, nawet 10 tys. zł. W tym roku Hamerlak, zwycięzca wrocławskiego maratonu, dostał 1 tys. zł, od czego musiał jeszcze zapłacić podatek. Więc Hamerlak i Król koncentrują się teraz na międzynarodowych startach. I na tym, żeby się raczej na szosie nie spotkać.

Samotne Franki

– Król nie potrafi pogodzić się z tym, że jego pięć minut już minęło – mówi Tomasz Hamerlak, 29-letni mistrz wózka. – Doradzałem trenerowi Tomka, co ma zrobić, żeby jego zawodnik zdobył paraolimpijski medal. Zdobył, ale kto to dzisiaj pamięta – mówi Bogdan Król, 50-letni zawodnik. Obchodzi w tym roku 20-lecie kariery sportowej. Obie, sparaliżowane od 25 lat, nogi (wypadek – złamanie kręgosłupa), zastępuje inwalidzkim wózkiem albo pojazdem równie szybkim co rowery profesjonalnych kolarzy, nazywanym handbikem (od ang. hand – ręka, bike – rower). Jeżdżąc na zawody przemierzył całą Europę. Jest mężem i ojcem.

Startuje w – jak mówi – ułatwiającej zarabianie pieniędzy czapeczce z firmowym logo Mercedes Benz. Na jego sportowym kombinezonie widać napisy: „Lotos Team” i „Elite Cafe”. – Jestem zabezpieczony finansowo i wiem, czego sponsorzy ode mnie oczekują – podkreśla. – Biorę udział w prestiżowych imprezach. Dostaję nagrody. To prawda, można z tego dobrze żyć.

W 2002 r. Król założył klub sportowy IKS Lotos Orneta.

Polityka 24.2005 (2508) z dnia 18.06.2005; Społeczeństwo; s. 88
Reklama