Archiwum Polityki

Poszarpany świat

Mało kto zdaje sobie sprawę, że żyjemy w świecie fraktali – dziwnych i skomplikowanych figur geometrycznych, które odznaczają się regularnością w nieregularnościach i zadziwiają samopodobieństwem.

Potwory – tak o nich mówiono na początku XX w. Zwyrodniałe funkcje matematyczne – gdy próbowano ręcznie szkicować ich wykresy, otrzymywano formy postrzępione, rozwidlające się na niezliczone członki. Na papierze pojawiały się figury dziwne, samopodobne – ich fragmenty były bowiem pomniejszonymi obrazami całości. O nie, te upiory nie obudziły się, gdy rozum spał. Wprost przeciwnie – najwybitniejsi uczeni powołali je do życia świadomie, by udowodnić, że świat matematyki swym bogactwem wykracza daleko poza prostotę przyrody.

Krzywa Peano, pył Cantora, płatek śniegu Kocha, dywan Sierpińskiego – twory pozornie tylko dwu- czy trójwymiarowe, bo w rzeczywistości zagubione gdzieś między wymiarami. Uznane za nieprzydatne, ale fascynujące brzydotą, wystawiano w matematycznym lunaparku, strasząc studentów. Ale przyroda spłatała uczonym figla. Okazało się, że to owe monstra nierzadko opisują jej ukryte wzory. Oswoił je Benoît B. Mandelbrot, którego matematycy zwali nieco lekceważąco fizykiem, a fizycy matematykiem. Wykorzystał w tym celu pierwsze superkomputery, w latach 50. uważane za narzędzie niegodne matematyków. Wygenerował wykresy tych patologicznych funkcji i... oniemiał na widok piękna otrzymanych obrazów. W tym roku mija 30 lat od chwili, gdy nadał im wspólną nazwę – fraktale.

Wkrótce fraktale stały się modne. Zyskały wręcz rzesze adoratorów i trudno powiedzieć, czy ich większość stanowili naukowcy, czy profani. Skąd takie zainteresowanie? Dlaczego pewnego majowego popołudnia aula Wydziału Fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego wypełniła się słuchaczami aż po brzegi? Co przez półtorej godziny wykładu Mandelbrota dodawało sił stojącym na schodach szacownym profesorom i eterycznym krakowiankom? Gość odwiedził Polskę w związku z przyznaniem mu prestiżowego matematycznego wyróżnienia – Medalu im.

Polityka 26.2005 (2510) z dnia 02.07.2005; Nauka; s. 68
Reklama