Archiwum Polityki

Sędzia i brukowiec

Ruszył proces oskarżanego o pedofilię psychoterapeuty Andrzeja S. Pierwszy wniosek obrony dotyczył zmiany składu sędziowskiego. Kilka tygodni temu dziennik „Fakt” opublikował zdjęcie młodej asesor, która prowadzi tę sprawę. Ubrana w togę, z sędziowskim łańcuchem na szyi i kodeksem karnym w ręku miała – wedle dziennika – zadeklarować: „Na pewno nie będę się kierować popularnością oskarżonego”. Adwokat Andrzeja S. sugerował, iż może to dowodzić braku bezstronności sędzi. Bulwarówka – nie zważając na zasadę domniemania niewinności – przesądziła o winie Andrzeja S. Pisała o nim: „ohydny zboczeniec”, „osobnik molestujący niewinne dzieci”. W dniu rozpoczęcia procesu „Fakt” ponownie wydrukował zdjęcie sędzi – z podpisem: „Sędzia Edyta Snastin (30 l.) poprowadzi walkę dobra ze złem. Oby wystarczyło jej odwagi, żeby wydać sprawiedliwy i surowy wyrok”. Cały materiał miał tytuł „Bestię czeka kara”, a oskarżony określany jest jako „zło wcielone”.

Prawo zabrania sędziom komentowania w mediach prowadzonych spraw. Zwołany do rozpatrzenia wniosku obrońcy Andrzeja S. inny skład sędziowski przyjął jednak tłumaczenia asesor, że nie wyrażała zgody na publikowanie swoich wypowiedzi. Prezes Sądu Rejonowego Warszawa Mokotów Jerzy Podgórski wyjaśnia: – Sędzia wprawdzie przystała na sesję zdjęciową dla „Faktu”, ale odmówiła udzielenia pismu wywiadu. Ale tak czy tak jej niefrasobliwość bądź brak doświadczenia w kontaktach z mediami zostały przez tabloid wykorzystane.

Reakcją „Faktu” na odrzucenie wniosku o wyłączenie Edyty Snastin ze składu rozpatrującego oskarżenie przeciwko Andrzejowi S.

Polityka 27.2005 (2511) z dnia 09.07.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 15
Reklama