Archiwum Polityki

Przestańcie wreszcie kupować!

Występujący w tym kanadyjskim dokumencie członkowie Frontu Wyzwolenia Billboardów, uważając ich obecność za nachalną, a zapisane na tablicach hasła za obraźliwe dla wolności słowa, pilnie pracują nad ich przerabianiem. Reklama Marlboro zmienia się pod ich ręką w Marl-bore (Marl-nuda). Hasło Hits happen (Hity się zdarzają) przeobraża się w Shit happens (Gówno się zdarza). Językowa wojna partyzancka objawia się nie tylko na billboardach, ale i na ulicach czy murach. Świadomy opór to najlepsza obrona – stwierdza jeden ze zgromadzonych w Stowarzyszeniu Przeciw Zakupom. Jednak największym problemem buntowników i prowokatorów jest fakt, że adresaci ich przesłania, postoją, popatrzą i znów idą do sklepów, aby zrobić zakupy. Niemożność zreformowania natury ludzkiej stanowi więc prawdziwy ból wszelkiej maści kontestatorów. Uliczny happening powinien być odbierany jako mocny policzek, a zazwyczaj ma walor łaskotki, wywołującej co najwyżej śmiech zamiast poważnej refleksji. Moją antykonsumpcyjną bohaterką stała się młoda dziewczyna uszczęśliwiająca świat nalepkami w rodzaju „Jesteś produktem”, które przylepia w różnych miejscach od toalet po metro. Najbardziej podobała mi się prowokacja, której poddała bankomaty. Treść naklejki brzmiała: „Ciesz się debetem”. A po co komu debet? Po to, żeby znów kupić coś, na co nas absolutnie nie stać. Ten rodzaj buntu mi odpowiada.

Krystyna Lubelska

Prowokacje kulturowe,

kanadyjski film dok., 13 lipca, godz. 21.35, Planete

Polityka 27.2005 (2511) z dnia 09.07.2005; Kultura; s. 57
Reklama