Mistrzowi wschodnich walk Chińczykowi Jet Li sztuczki w rodzaju biegania po ścianach i wyskakiwania przez okno z trzeciego piętra wprost pod koła samochodów nie sprawiają najmniejszych trudności. Aktor świetnie też sobie radzi na ringu, gdzie jednym szybkim ciosem potrafi łamać kręgosłupy osiłkom o posturze Gołoty. W „Człowieku Psie”, kolejnej amerykańskopodobnej produkcji firmowanej nazwiskiem Francuza Luca Bessona, gra dziwadło przypominające Stroszka – pół człowieka, pół zwierzę o imieniu Danny, które cierpi na zaniki pamięci i nieumiejętność odróżniania dobra od zła. Paradując w obroży na szyi – jego filmowy pan (Bob Hoskins) wyszkolił go niczym rotweilera i nauczył zabijać na rozkaz – nie wie, kim jest ani nie rozumie, do jakich celów jest wykorzystywany. Ta bajeczka dla dorosłych o Dannym – mordercy, w którym pod wpływem przypadkowego spotkania ze ślepym stroicielem fortepianów (Morgan Freeman) rodzi się sumienie – ma komiksowy wdzięk. Wymaga jednak sporej odporności na hardcorowe walki, które niestety zostały tu ukazane z realistyczną dosłownością. Przebrnięcie zwłaszcza przez pierwszą część filmu, obfitującą w sadystyczne, krwawe sekwencje katowania, wydaje się trudne, ale spokojniejsza końcówka rozegrana w konwencji łagodnego kina obyczajowego przynosi jakie takie uspokojenie skołatanych nerwów. Oprócz popisów Jeta Li („Hero”, „Zabójcza broń 4”) na uwagę zasługuje ścieżka dźwiękowa filmu przygotowana przez Massive Attack.