Archiwum Polityki

Ruch Gilowską

Namówienie Zyty Gilowskiej na wejście do rządu Kazimierza Marcinkiewicza jeszcze raz potwierdza, iż Jarosław Kaczyński nie dąży do koalicji z partiami, ale z ich elektoratami. Lider PiS w TV Trwam dał do zrozumienia, że nie był to gest mający zachęcić PO do wznowienia rozmów koalicyjnych, nawet wręcz przeciwnie. Gilowska ma być modelowym przykładem na to, jak Platforma powinna się znaleźć w PiS: przez indywidualne, a przy tym liczne, nawrócenia. Gilowskiej ta retoryka o „owieczkach” najwyraźniej nie przeszkadza. Należała ona przed odejściem z PO w maju 2005 do ścisłego teamu przywódczego obok Donalda Tuska i Jana Rokity. Dziś jest po stronie PiS, a Rokita chwali ten transfer i wciąż daje do zrozumienia, że warto usiąść z PiS do rozmów. Tylko Tusk pozostaje nieprzejednany, co Kaczyński tłumaczy tym, że wciąż nie wyszedł z szoku. Nie można wykluczyć, że ruch z Gilowską ma na celu wymuszenie zmiany przywództwa w Platformie, a przynajmniej utworzenie tam silnej opozycji wobec pary Tusk-Schetyna.

Liberalne poglądy Gilowskiej nie wydają się być dla PiS dużym problemem. „Nasz Dziennik” z kręgu o. Tadeusza Rydzyka zareagował na tę nominację z olimpijskim spokojem, dominuje zadowolenie z faktu pognębienia głównego wroga, Platformy. Kaczyński wyraźnie lekceważy też zastrzeżenia Samoobrony i LPR do osoby nowej wicepremier, i ma do tego podstawy, gdyż Lepper i Giertych już tyle razy rzucali pod adresem PiS „ostateczne ostrzeżenia”, że straciły one jakąkolwiek wiarygodność. Już zresztą słychać, że budżet, po honorowych dla nich poprawkach, poprą.

A i poglądy samej Gilowskiej wyraźnie złagodniały. Zresztą już w marcu 2005, co mało kto wówczas zauważył, na spotkaniu Business Centre Club powiedziała, że podatek 3 razy 15 tak, ale nie od razu, nisko też oceniała szanse na szybkie wprowadzenie w Polsce euro – to samo powtarza przecież premier Marcinkiewicz.

Polityka 2.2006 (2537) z dnia 14.01.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama