Archiwum Polityki

Strach żyć

Naczytałem się ostatnio rozmaitych podsumowań minionego roku w kulturze i sam nie wiem, jak nazwać uczucia, które mnie ogarnęły? Melancholią? Lękiem? Zdumieniem? Wzruszeniem niepoważnym? Wesołością głęboką? Wszystkim po trochu? Może najprędzej ulgą, że kolejny rok przeszedł, że człowiek coraz tępszy i przejąć się prawie niczym nie jest już w stanie.

Jakbym bowiem jeszcze parę lat temu przeczytał – dajmy na to – pomieszczoną w „Gazecie Wyborczej” (nr 301) wypowiedź Aleksandra Kaczorowskiego, że mianowicie Elias Canetti „był znakomitym choć raczej przecenionym pisarzem”, czystość mojego zdumienia byłaby nieporównanie głębsza, a lęk rozleglejszy. Wydziwiać bym zaczął nad sensem frazy i malowniczo dociekać, czy pisarz znakomity może być przeceniony. Bo chyba raczej nie może. Jak ktoś naprawdę jest znakomity, to może być jedynie niedoceniony albo doceniony należycie. Znakomity i zarazem przeceniony – nie istnieje, nie działa, nie występuje w przyrodzie. Jak Canetti był przeceniony, to znaczy, że nie był znakomity. A jak Canetti nie był znakomity i był przeceniony, to kto naprawdę był znakomity i nieprzeceniony? Kto był wyżej? Szekspir, Dante czy Cervantes? Nie żebym brał wszystko do siebie, ale jak autor „Pochodni w uchu” był przeceniony, to w imieniu sporej grupki kolegów pisarzy dzisiejszych mam prawo powiedzieć: strach pisać, koledzy.

Strach pisać, strach czytać i strach być docenionym. Strach nie mieć sukcesu, ale mieć sukces – strach jeszcze większy. Podsumowując rok w literaturze Krzysztof Masłoń powiada w „Rzeczpospolitej” (nr 303), iż rozczarowań było sporo, wśród nich powieść „Nic” Dawida Bieńkowskiego, „która nie do końca przekonuje i nie okazała się takim wydarzeniem, na jakie się zapowiadała”.

Polityka 2.2006 (2537) z dnia 14.01.2006; Pilch; s. 98
Reklama