Archiwum Polityki

Dowód

Wyróżniona kilka lat temu Pulitzerem sztuka „Dowód” amerykańskiego dramaturga Dawida Auborna jest jednym z ciekawszych tekstów podejmujących problem ceny, jaką się płaci za bycie geniuszem. W przeciwieństwie do „Pięknego umysłu”, oscarowego filmu Rona Howarda na ten sam temat, dramat Auborna nie koncentruje się wcale na przedstawieniu bolesnego, złożonego procesu zapadania na schizofrenię nieprzeciętnie uzdolnionego naukowca – w tym wypadku emerytowanego profesora logiki i autorytetu w dziedzinie równań matematycznych. Punkt ciężkości został w nim przeniesiony na córkę uczonego, która opiekując się i poświęcając despotycznemu ojcu młodość, z przerażeniem sobie uświadamia, że może dziedziczyć po nim zarówno chorobę jak i jego geniusz. Auborn nie precyzuje, jak jest naprawdę: czy depresja dziewczyny po śmierci ojca wynika z jej kompleksów, czy rzeczywiście odziedziczyła po nim matematyczny talent, czy tylko oszukuje wszystkich, przypisując sobie autorstwo gwarantującego Nagrodę Nobla tytułowego dowodu. Wszelkie niedopowiedzenia, dwuznaczności, psychologiczne niuanse dodają wartości sztuce, która niestety na ekranie wygląda jak telewizyjny odcinek opery mydlanej. Nie jest to chyba wina aktorów, którzy całkiem nieźle sobie radzą ze złożonymi charakterami granych przez siebie postaci. Anthony Hopkins w roli surowego ojca szaleńca i Gwyneth Paltrow jako wierna mu córka wypadają przekonująco. Problemem jest reżyseria opromienionego oscarową sławą Johna Maddena („Zakochany Szekspir”), któremu najwyraźniej zależało na zaakcentowaniu pozytywnego zakończenia i wyjaśnieniu wszelkich psychologicznych zagadek. Zamiast rodzinnej tragedii nakręcił miły dla oka obrazek o nieszkodliwych kłótniach bliskich sobie ludzi.

Polityka 4.2006 (2539) z dnia 28.01.2006; Kultura; s. 60
Reklama