Archiwum Polityki

Co my na to myto

Posłowie kończą prace nad projektem ustawy o budowie i eksploatacji dróg krajowych. Już od kwietnia – wszystko na to wskazuje – będziemy musieli zaopatrzyć się w winiety uprawniające do podróżowania po 16 tys. km dróg „o podwyższonym standardzie”. Winiety nie będą obowiązywać na drogach lokalnych, a także na... autostradach Kraków–Katowice i Września–Konin, bo tam i tak trzeba płacić za każdy przejazd. Projekt przewiduje, że właściciel samochodu osobowego o pojemności silnika powyżej 900 cm sześc. uiści roczną opłatę 180 zł, a za auto mniejsze – 90 zł. Na dużo większy wydatek muszą się przygotować właściciele samochodów ciężarowych (do 2520 zł), w tym także osobowych „z kratką”. Opłaty nie ominą motocyklistów i właścicieli przyczep. Ustawa upoważnia władze miast do nakładania na kierowców szeregu innych danin. Nie tylko za parkowanie, ale i przejazd mostem, tunelem, a nawet za sam... wjazd do miejskiego centrum. Niektóre opłaty objąć mogą nawet rowerzystów. Wszystko to ma przynieść w najbliższych latach ponad 5 mld zł, za które będą budowane autostrady. Rząd twierdzi, że bez narodowej kwesty nie uda się szybko stworzyć nowoczesnej sieci sieci dróg. Jak na ironię w tym samym momencie forsowana jest ustawa o biopaliwach, która znacznie ograniczy wpływy z tytułu paliwowej akcyzy. Tymczasem pieniądze te, zgodnie z prawem, w znacznej części winny pójść na budowę dróg. Rząd jedną ręką wyciąga pieniądze z kieszeni kierowców, drugą zaś rozdaje bez zażenowania.

Polityka 3.2003 (2384) z dnia 18.01.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama