Zacznę jak przykładny widz telewi-zyjny: od serialu. Tytuł „Wojna i miłość”. To powtarzany obecnie serial, nakręcony w czasie okupacji amerykańskiej w prywatnej telewizji asz-Szarkijja. Główni bohaterowie po serii śmiesznych perypetii wreszcie biorą ślub jak w każdej miłosnej opowieści. Tu jednak szybko zakochanych dogania iracka smutna rzeczywistość: młoda para ginie w eksplozji jadąc na miesiąc miodowy – śmiercią kończy się ostatni odcinek. Inny popularny tasiemiec to „Nocne wilki”. Bije z niego obraz bezprawia: sceny porwań, ataków terrorystycznych mieszają się z problemami życia codziennego.
Wydaje się, że Irakijczycy – bardziej niż na chaos i krwawe zamachy – narzekają na brak wody pitnej, przerwy w dostawie prądu, które paraliżują pracę fryzjerek, restauratorów i biur. Ludzie muszą staczać walkę na wielu frontach. Z korupcją i z rebeliantami wiadomo jak walczyć, ale z palącym słońcem? Popularny publicysta niezależnego dziennika „Az-Zaman” Walid az-Zabidi przywołuje metody babek, które dla ochłody ustawiały w mieszkaniach wielkie gliniane naczynia z lodowatą wodą. Ale co robić, „kiedy woda się ukryła”, a ceny brył lodu poszły w górę? Zachować cierpliwość. „To przecież klucz do szczęścia” – na rysunku satyrycznym w „Az-Zaman” tak odpowiada żona mężowi, który narzeka na wodę ze studni i słabe światło z lampy naftowej. Można też, jak bohater innego rysunku satyrycznego, napisać zażalenie do rządu, ale i tak to nic nie da, skoro urzędnik państwowy sam uważa, że to strata czasu. „W obecnej sytuacji można jedynie żalić się do Boga”.
Podczas gdy z europejskich ekranów nie znikają zdjęcia krwawych zamachów z Londynu i egipskiego kurortu Szarm el-Szejk, iracka prasa nie nadąża nawet za wydarzeniami na własnym podwórku.