Richard Pipes, znawca dziejów Rosji, emerytowany profesor Uniwersytetu Harvarda, były dyrektor ds. Europy Wschodniej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego USA:
Nie znam wszystkich okoliczności serii napaści na Polaków w Moskwie, ale u ich podłoża leży na pewno generalna wrogość Rosji wobec Polski. Ta wrogość jest bardzo stara, ale wzrosła ostatnio po ingerencji Polski w wybory na Ukrainie, gdzie prezydent Kwaśniewski poparł Juszczenkę. Rosjanie są bardzo rozgniewani, gdyż oderwanie się Ukrainy jest dla nich bardzo bolesne: według nich, to kolebka rosyjskiej państwowości, Ukraińcy to ich bracia. Nigdy nie lubili za bardzo Polaków, m.in. z powodu polskiego katolicyzmu, ale dziś uważają ich poza tym za stuprocentowo proamerykańskich. Będzie to miało poważne konsekwencje. Rosja, chociaż dużo mniejsza i słabsza niż za czasów ZSRR, jest wciąż potężnym sąsiadem i może poważnie zaszkodzić Polsce. Polska jest przecież w dużym stopniu zależna od Rosji, która dostarcza jej ropę naftową i gaz ziemny.
Wzrost niechęci Rosji do Polski przyniosło też jej wejście do Unii Europejskiej i NATO. Rosjanie, jak wynika z badań opinii, wciąż uważają NATO za głównego swego wroga. Z polskiego punktu widzenia członkostwo Sojuszu to może i polisa ubezpieczeniowa, ale jak spojrzeć na to szerzej, to także ogromny czynnik zadrażniający w stosunkach polsko-rosyjskich.
Rząd polski powinien energicznie protestować, a gdy incydenty będą się powtarzać, odwołałbym ambasadora. Stosunki ulegną zamrożeniu, co stanie się sygnałem, że Polska nie będzie tolerować podobnych incydentów. Z kolei rząd USA oprócz słów potępienia niewiele więcej może zrobić, bo przemoc skierowano przeciw polskim dyplomatom, a nie amerykańskim.