Archiwum Polityki

Zanim fuzja wypali

Dwa wielkie banki mają się połączyć. Czy powinny?

W największych bankach w Polsce nie ma w tym roku wakacji. Wszystko z powodu połączenia włoskiego UniCredito Italiano z niemieckim bankiem HVB. Nazwy brzmią obco, ale to faktyczni właściciele Pekao SA i BPH. W Polsce te dwa banki mają dziś razem prawie 5 mln klientów i zatrudniają 25 tys. ludzi. Do tego lata to był drugi i trzeci co do wielkości bank w naszym kraju, a oba ostro konkurowały z PKO BP. Teraz z ich mariażu (najpierw połączą się zagraniczni rodzice) ma się narodzić niekwestionowany lider, prawdziwy big bank. I nagle pada publicznie postawione pytanie: Czy aby na pewno powinien?

PiS, partia braci Kaczyńskich, uważa, że nie. Nie chce banku, który będzie miał ponad jedną piątą aktywów całego sektora (PKO BP ma 18 proc.), ponad 20-proc. udział w rynku kredytów i depozytów, który będzie dominował w sprzedaży jednostek funduszy inwestycyjnych, nadawał ton w dziedzinie kredytów hipotecznych. PiS uważa, że to połączenie zaszkodzi jakości konkurencji w sektorze finansowym i poczyni szkody na rynku pracy (szacuje się, że w obu bankach zajęcie straci 5–6 tys. ludzi). Apeluje więc do premiera, Komisji Nadzoru Bankowego (KNB) oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) o zablokowanie fuzji. A właścicielom obu polskich (już tylko z nazwy) banków radzi, żeby jeden z nich po prostu sprzedali i tym samym utrzymali nad Wisłą status quo.

Ta ostatnia propozycja jest dosyć osobliwa. Zagraniczne banki się łączą, bo jeden (HVB) jest w tarapatach finansowych, oba liczą na tzw. efekty synergii (czyli m.in. na obniżkę kosztów, wzrost efektywności i spadek zatrudnienia). Ich zarządy mają działać wyłącznie w interesie akcjonariuszy. Z tego też tylko będą rozliczane. Wszystko odbywa się na terenie Unii Europejskiej, a tu obowiązują zasady swobody przepływu kapitału i dysponowania własnością, których Komisja Europejska twardo broni.

Polityka 33.2005 (2517) z dnia 20.08.2005; Komentarze; s. 23
Reklama