Archiwum Polityki

Rozbrajanie bezpieczników

Prof. Andrzej Zoll, były rzecznik praw obywatelskich

Krzysztof Burnetko: – Na zakończenie kadencji padły wobec pana bodaj najostrzejsze w ciągu tych 5 lat oskarżenia. Lider rządzącej partii powiedział, że prof. Zoll „to ten typ prawnika, który intensywnie przeciwstawia się naszej wizji porządku społecznego”, a pana decyzje są wynikiem „opcji ideowej, a nie kwalifikacji prawnych”.

Andrzej Zoll: – Zarzut jest nieprawdziwy. Przypomnę najpierw, że w okresie, kiedy u władzy był Sojusz Lewicy Demokratycznej, wniosłem do Trybunału Konstytucyjnego sporo wniosków przeciwko ustawom forsowanym przez eseldowską większość.

Nie jest też żadną ideologią sprzeciw wobec zawieszania decyzją zwykłej większości parlamentarnej działalności konstytucyjnego organu państwa – a taki jest efekt niedawnych zmian w ustawie o radiofonii i telewizji wprowadzonych pod dyktando partii Jarosława Kaczyńskiego. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji – organ konstytucyjny – nie funkcjonuje. Nie jest również żadną ideologią sprzeciw wobec pomysłu, by przewodniczącego KRRiTV wybierał prezydent z kontrasygnatą premiera. Chodzi o szacunek dla reguły, by organ kontrolujący rząd, a takim jest KRRiTV, nie był zależny od szefa tego rządu. Są to więc zastrzeżenia czysto ustrojowe.

Z kolei moje wystąpienie do premiera o powołanie komisarza do rządzenia Warszawą – bo i ono mogło nie być po myśli Jarosława Kaczyńskiego – wynikało z obawy, że obywatele będą mieli kłopoty wskutek kwestionowania w sądach decyzji podjętych przez zawiadującego ostatnio miastem sekretarza stolicy. Lech Kaczyński bowiem przekazał mu swe pełnomocnictwa już po tym, jak zrzekł się prezydentury Warszawy. Oznacza to, że można je traktować jako nieważne, podobnie jak decyzje wydane na ich podstawie.

Polityka 5.2006 (2540) z dnia 04.02.2006; Rozmowa Polityki; s. 82
Reklama