Archiwum Polityki

Kupujemy cegłę

Rodzina, która kupuje mieszkanie za 200 tys. zł, oddaje fiskusowi od 65 tys. do 150 tys. zł. Informacja wydaje się szokująca, więc policzmy. Żeby mieć na czysto 200 tys., trzeba najpierw zapłacić PIT.

Rodziny, których dochody nie przekraczają pierwszego progu podatkowego, musiały więc zarobić ok. 250 tys. zł, najzamożniejsi – 335 tys. zł. Najmniej zamożni zapłacili ok. 0 tys. zł PIT, bogatsi – ok. 135 tys.

Liczymy przy założeniu, że cały dochód po opodatkowaniu przeznaczony jest na mieszkanie.

W mieszkaniu za 200 tys. też jest podatek. Co najmniej 7 proc. VAT, bo tyle wynosi stawka za nowy lokal kupiony w spółdzielni lub u dewelopera (w rzeczywistości po wzroście VAT na materiały budowlane z 7 do 22 proc. to obciążenie może być wyższe).

A więc kolejne ok. 13 tys. zł oddajemy państwu. Czy można się dziwić, że przy tak wysokich podatkach rozszerza się szara strefa, której udział w obrocie materiałami budowlanymi sięga już 35 proc.? Że domy buduje się z materiałów coraz gorszej jakości?

W świetle tych liczb zamieszanie wokół ustawy mówiącej o zwrocie VAT za materiały budowlane wydaje się mało sensowne. Na zwrot wedle ustawy mogą liczyć tylko ci, którzy budują dom indywidualnie lub remontują już posiadane mieszkanie. Nie tylko płatnicy podatku PIT, ale także rolnicy oraz drobni przedsiębiorcy.

Ministerstwo Finansów nie wie, ile dokładnie kosztowałoby to budżet. Ale wie, że koszty trzeba równoważyć – np. podwyższając akcyzę na paliwo.

W ogóle jest tak, że na ulgach zyskują niektórzy a płacą za nie wszyscy.

Lepiej zatem obniżać VAT w ogóle a nie tylko gdzie niegdzie.

Polityka 35.2005 (2519) z dnia 03.09.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 26
Reklama