Powstał bez rozgłosu w kwietniu tego roku i coraz częściej daje o sobie znać. Ostatnio rajdem rowerowym szlakiem Minina i Pożarskiego, którzy przed blisko 400 laty uwolnili Kreml od Polaków; wcześniej – manifestacją przeciwko „pornografiście” pisarzowi Władimirowi Sorokinowi. W lipcu 50 aktywistów przyjął w swojej daczy w Zawidowie sam prezydent. I oto chyba właśnie chodzi, żeby Naszi, czyli „Nasi”, Ruch Młodych Demokratów i Antyfaszystów, skupiający 17–23-latków, przeciągnął na stronę ekipy Putina najzdolniejszą i najbardziej aktywną młodzież. Słowem taką, która wymknęła się z rąk na Ukrainie czy w Gruzji i stała się motorem kolorowych rewolucji obalających system. Na czele ruchu stoją komisarze – 80 w Moskwie i 3 tys. w całym kraju, często studenci i absolwenci prestiżowych uczelni. Teraz dokooptowują masy członkowskie: potrzebna jest rekomendacja i zdany egzamin z opublikowanego w „Izwiestiach” manifestu ruchu. W cenie są młodzi ekonomiści, dla których tworzy się listę atrakcyjnych miejsc pracy. A wszystkim daje jasno do zrozumienia, że to do nich należy przyszłość Rosji. Byle byli „nasi”.