Archiwum Polityki

Sprawa Jaruckiej

Czy to Anna Jarucka grała, czy nią zagrano? Czy to spisek, którego celem było rozstrzygnięcie wyborów prezydenckich nie w powszechnym głosowaniu, ale przy pomocy służb specjalnych i prowokacji? Czy raczej zemsta urzędniczki, która nie wyprosiła posady dla męża? A może to urok polskiej polityki, której ton nadają orlenowska komisja śledcza i korzystające z niej media?

Jarucka miała być dla komisji orlenowskiej świadkiem koronnym mającym dowieść, że Cimoszewicz kłamie w sprawie swojego oświadczenia majątkowego, zwłaszcza zaś w kwestii akcji Orlenu, których nie wykazał w 2002 r., mimo że do 9 stycznia tegoż roku jeszcze je miał. Marszałek powiada, że się pomylił (błędy popełniło zresztą blisko 150 posłów, w tym prawie wszyscy kandydaci do urzędu prezydenta, a także członkowie komisji śledczej). Komisja chce udowodnić, że posiadanie akcji celowo zataił, gdyż miał coś na sumieniu. Tym „czymś” była wcześniejsza wiedza o planowanym zatrzymaniu prezesa Modrzejewskiego, która spowodowała, że szybko akcje sprzedał, by nie stracić na zawirowaniach wokół spółki. Gdyby taki związek udało się ustalić, można byłoby nie tylko wplątać Cimoszewicza w aferę Orlenu, ale także uprawdopodobnić tezę, że lutowe (w 2002 r.) zatrzymanie Modrzejewskiego planowano z dużym wyprzedzeniem, czyli była to duża operacja rządu Millera. Posłowie śledczy z udowodnieniem tej tezy mają jednak kłopot. W żadnym z zeznań składanych jawnie nie ma śladu takiego planu. Nie ma go również (według zapewnień przewodniczącego Andrzeja Aumillera) w zeznaniach składanych tajnie.

Atak na Cimoszewicza można jednak prowadzić także bez związku z zatrzymaniem Modrzejewskiego i sprawą Orlenu. Atutami Cimoszewicza były na starcie: uczciwość, wiarygodność, unikanie sytuacji niejasnych. Zniszczyć je można mnożeniem wątpliwości, posyłaniem kolejnych zawiadomień do prokuratury, że naruszył prawo, złamał ustawę antykorupcyjną, kłamał, kręcił, podmieniał oświadczenia. W przypadku innego kandydata takie wątpliwości miałyby mniejsze znaczenie, ale Cimoszewicz sam się wystawiał jako cel ataku. Podkreślał, że jest perfekcjonistą, szczycił się znajomością prawa. Mówiono, że jest prymusem.

Polityka 35.2005 (2519) z dnia 03.09.2005; s. 33
Reklama