Archiwum Polityki

Dariusz Gajewski, zwycięzca festiwalu filmów polskich z 2003 r., o przyczynach nieobecności w tegorocznym konkursie:

Nie pokazuję w tym roku nowego filmu w Gdyni, ponieważ, z powodów organizacyjnych, mój projekt filmowy przesunął się na lato 2006. Rzecz, którą będę robić w przyszłe wakacje, jest oparta na książce „Lekcje pana Kuki” Radka Knappa i przez większość czasu dzieje się w Wiedniu. Film jest koprodukcją polsko-austriacką, do której, być może, dołączy jeszcze jakiś kraj. Napisałem też z Łukaszem Garlickim scenariusz do filmu pod roboczym tytułem „Zawód: kobieta”, który chciałbym zdążyć zrobić w tym roku, ale rzecz jest ciągle w toku, więc nie mogę zbyt wiele powiedzieć.

W Gdyni jestem ciekawy wielu filmów, a ten festiwal może być przełomowy, ponieważ wyświetlanych będzie parę naprawdę oczekiwanych tytułów. Jeśli na festiwalu pojawi się dużo różnych i dobrych filmów – także debiutów – wtedy my wszyscy jako filmowcy wygrywamy, ponieważ publiczność chce oglądać polskie filmy. A to jest w końcu nasz cel.

Tymczasem Teatr Telewizji zaproponował mi wyreżyserowanie „Piaskownicy”, sztuki młodego polskiego dramaturga Michała Walczaka. W jego tekście jest dużo humoru, który prywatnie bardzo lubię – nieco absurdalny i surrealistyczny czysty śmiech. Poza tym w „Piaskownicy” pada zdanie, które wyjątkowo mi przypadło do gustu: „Niezły, cholera, upał mamy tej zimy w Warszawie”. W ogóle niesłychanie cieszy mnie ten projekt, bo udało mi się zgromadzić wielu ciekawych artystów. W sztuce grają trzy pary: Agnieszka Grochowska z Łukaszem Garlickim, Magda Cielecka ze Zbigniewem Zamachowskim i Halina Łabonarska z Władysławem Kowalskim. Muzykę skomponował Paweł Mykietyn, jeden z moich ulubionych kompozytorów, scenografię natomiast zrobił Paweł Althamer, którego uważam za prawdziwego czarodzieja.

Polityka 37.2005 (2521) z dnia 17.09.2005; Kultura; s. 55
Reklama