„Niech pani zostawi Faulknera i zajmie się moją tajemnicą: zobaczy pani, że to o wiele ciekawsze. (...) Odkrycie mnie będzie panią kosztowało o wiele więcej wysiłku i na nic się pani nie zda, bo i tak panią zabiję”. Carmen del Mar Poveda w istocie porzuca pracę nad przekładem „Światłości w sierpniu”, w zamian zaczyna pisać listy do fikcyjnego mordercy oraz korespondencję zwrotną. Okazuje się jednak, że ta gra literacka ma swojego kibica – ktoś jeszcze w miasteczku czyta ten osobliwy wykwit twórczości. José Carlos Somoza przyzwyczaił nas do kryminałów niezwykle oryginalnych, gdzie rzeczywistość nieustannie miesza się z literacką fikcją, a zbrodnia ze sztuką czy filozofią. A czytelnik musi odpowiedzieć sobie, czy to, o czym czyta, dzieje się naprawdę, czy też jest opowieścią ukrytą w opowieści, dziejącą się w głowach bohaterów. Cóż, Somoza jest z zawodu psychiatrą i to z pewnością nie jest bez znaczenia. Nawet w przypadku „Listów od zabójcy bez znaczenia”.
José Carlos Somoza, Listy od zabójcy bez znaczenia, przeł. Agnieszka Rurarz, Wyd. Muza, Warszawa 2005, s. 124