Archiwum Polityki

Balsam na duszę

Dziękuję Adamowi Szostkiewiczowi za materiał „Tylko mi Polski żal” [POLITYKA 25], którym wlał balsam na moją lwowską duszę. Nareszcie możemy czytać, że Lwów „w czasach austriackich wyrósł na perłę Galicji, nieustępującą wiele Warszawie, a przerastającą Kraków czy Poznań, (...) a Cmentarz Łyczakowski był jednym z najwspanialszych w Europie”.

Z opowieści mojej babci, doktora nauk filozoficznych Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, wiem, że zaboru austriackiego w żaden negatywny sposób nie dawało się odczuć, wręcz przeciwnie. Galicjanie mieli poczucie wspólnoty i przynależności do czegoś, co można by dziś nazwać małą Unią Europejską, a która zajmowała niemal pół Europy. Dziadkowie jeździli na większe zakupy do niedalekiego Wiednia, w góry – do Rumunii, a ciepłe morze mieli w Adriatyku. Bardzo silna złotówka powodowała, że wszędzie było tanio. 

Lwów był nie tylko perłą, obok Krakowa najpiękniejszym miastem Polski, ale trzecim co do wielkości. Czy jednak faktycznie w 1918 r. Lwów liczył 200 tys. mieszkańców? W latach 30. miał ponad 300 tys., czy to znaczy, że w kilkanaście lat niemal podwoiła się liczba lwowian? To też bardzo dużo mówi!

Potem przyszła na Lwów i moją rodzinę czarna noc okupacji niemieckiej i sowieckiej. W końcu 1943 r., jeszcze przed moim urodzeniem, chłopi ukraińscy zamordowali mojego ojca w czasie wykonywania pracy. Miał 26 lat, był mgr. inżynierem rolnikiem i uczył polskich i ukraińskich chłopów nowoczesnej gospodarki... Mam nadzieję, że  Ukraina się zmieni, czego życzę ekipie Juszczenki.

Ewa Komarnicka-Kapuścińska,

Otrębusy

Polityka 37.2005 (2521) z dnia 17.09.2005; Listy; s. 94
Reklama