Archiwum Polityki

Wybory 2005

Specjalny Raport, którym otwieramy ten numer, to nasze przedwyborcze rekolekcje.

Wiemy, że czytelników „Polityki” raczej nie trzeba namawiać do głosowania ani tym bardziej udzielać im wskazówek, ale warto jeszcze raz przypomnieć, jaka jest prawdziwa stawka tych wyborów.

Kończy się najdłuższa w tym 15-leciu kampania wyborcza: od upadku rządu Leszka Millera w maju 2004 r. mieliśmy już tylko polityczne prowizorium, nerwowe oczekiwanie na zmianę władzy i walkę o jak najlepsze wyniki sondaży. Te wybory w ogóle miały się odbyć wcześniej i pewnie powinny, choćby dlatego, żeby uniknąć faktycznego nałożenia się wyborów parlamentarnych i prezydenckich, nie mówiąc już o niepotrzebnym przedłużaniu agonii sparaliżowanego Sejmu i rządu. Dotrwaliśmy jednak do końca konstytucyjnej kadencji wyłonionego w 2001 r. parlamentu – i to chyba jedyny plus tej sytuacji.

25 września wybierzemy, jak wszystko na to wskazuje, zupełnie nowy skład Sejmu i Senatu, dramatycznie nowy. Po raz kolejny dotychczasowa parlamentarna większość nie tylko przegrywa, co jest naturalne w demokracjach, ale zostaje unicestwiona, wymieciona z politycznej sceny. Przypadek AWS, a potem SLD, który opisują Wiesław Władyka i Jacek Żakowski, to ważna przestroga dla partii szykujących się do rządzenia. Polscy wyborcy są mało lojalni i nie wybaczają politykom własnych iluzji. Partie, które dziś przewodzą sondażom, w tej kampanii obiecały tak wiele, zwłaszcza jeśli chodzi o jakość i styl rządzenia, że wystarczy parę nawet drobnych potknięć, żeby wyborców rozczarować i zeźlić. Przejście od kampanii wyborczej do praktyki rządzenia to prawdziwy czyściec, w którym już za moment znajdą się zwycięzcy.

Polityka 38.2005 (2522) z dnia 24.09.2005; Raport; s. 4
Reklama