Rewolucja już się zaczęła. Dzięki ustawie o dostępie do zawodów prawniczych, która weszła w życie 10 września. W zamyśle jej twórców ma ona przeorać rynek usług prawnych. Statystyki są bowiem szokujące: dziś tylko kilka procent stron stających przed sądami ma prawnika. Polacy nie tylko reprezentują się sami w procesach cywilnych, ale sami bronią się w sprawach karnych. Prawie połowa oskarżonych nie ma dziś obrońcy z urzędu.
Ustawa ułatwia dostęp do trzech prawniczych zawodów: adwokata, radcy prawnego i notariusza. Oto najważniejsze zmiany: wprowadzone zostały państwowe, a nie – jak do tej pory – korporacyjne egzaminy na aplikację i końcowe, dopuszczające do zawodu. Do tego ostatniego egzaminu, bez obowiązku odbycia aplikacji, będą mogli przystąpić doktorzy prawa i magistrzy, którzy przez pięć lat pracowali przy stanowieniu lub stosowaniu prawa. Na listę korporacyjną bez żadnych egzaminów mogą się wpisać wszyscy, którzy zdali egzamin do innych zawodów prawniczych.
Już po wejściu w życie ustawy w niektórych okręgowych izbach adwokackich znacznie wzrosły opłaty za wpis na listę obrońców. W Łodzi pięciokrotnie – do 10 tys. zł, w Poznaniu z 7 tys. do 10 tys., w Gdańsku opłata się podwoiła i wynosi teraz 7 tys. zł. Młodzi prawnicy oskarżają samorząd palestry o kolejną próbę blokowania im dostępu do zawodu.
Wykuć swój los
Organizacja studentów i absolwentów prawa Fair Play szacuje, że tylko w pierwszych kilku miesiącach obowiązywania nowych przepisów przybędzie ponad 20 tys. nowych radców, adwokatów i notariuszy. Nie wiadomo jednak, jaka jest głębokość rynku usług prawnych w Polsce, a więc ilu z nich trwale utrzyma się na zdobytych pozycjach.
Do uchwalenia ustawy doprowadzili młodzi prawnicy zrzeszeni właśnie w Fair Play.