Archiwum Polityki

Kartki na klęczniku

Czy Jan Paweł II zostanie ogłoszony świętym jako męczennik za wiarę?

Była wielka radość i powszechne zrozumienie. Najpierw w kwietniu podczas pamiętnej mszy pogrzebowej papieża z Polski rozległy się okrzyki: Santo subito!, święty natychmiast! Jeszcze przed konklawe wielu kardynałów podpisało list popierający szybkie rozpoczęcie kościelnej procedury prowadzącej do wyniesienia papieża na ołtarze.

Tak pokryły się pragnienie zwykłych wiernych i wola dostojników Kościoła. 13 maja – a to data podwójnie symboliczna: dzień zamachu Ali Agcy i święto Matki Bożej Fatimskiej, której papież Wojtyła przypisywał ocalenie od skrytobójczej śmierci – Benedykt XVI odczytał w rzymskiej bazylice św. Jana na Lateranie edykt zezwalający na otwarcie procesu beatyfikacyjnego swego poprzednika przed upływem pięcioletniej karencji wymaganej w prawie kościelnym. Na słowa Benedykta wierni zareagowali entuzjazmem, a wzruszony papież dziękował uśmiechem.

Teraz machina poszła w ruch. Już 29 maja kardynał Ruini, papieski wikariusz dla diecezji rzymskiej, ogłosił apel o dostarczanie wszelkich świadectw dotyczących świętości Jana Pawła II oraz wszystkiego, co wyszło spod jego ręki, a pozostaje nieznane. Miesiąc później, 28 czerwca, nastąpiło zaprzysiężenie trybunału mającego zająć się beatyfikacją – proces został oficjalnie otwarty. Członków trybunału mianował kardynał Ruini, on też powołał na tak zwanego postulatora sprawy ks. Sławomira Odera, od lat mieszkającego i pracującego w Rzymie – w tamtejszym diecezjalnym sądzie biskupim.

Ks. Oder ma znakomitą opinię – kompetentny i pracowity,

skromny, z poczuciem humoru. Na uwagę, że proces beatyfikacyjny kosztuje, odpowiedział, że owszem – mniej więcej tyle, ile średniolitrażowy samochód. W pierwszych tygodniach po rozpoczęciu procesu występował często we włoskich mediach.

Polityka 38.2005 (2522) z dnia 24.09.2005; Społeczeństwo; s. 96
Reklama