Archiwum Polityki

Więcej wolności

Rozmowa z Donaldem Tuskiem

Jacek Żakowski: – Jest pan liberałem?

Donald Tusk: –Tak... Nigdy tego nie ukrywałem.

Teraz to jest pytanie, którego może nie wypada zadawać. Podobnie jak pytania o opcję seksualną czy wiarę.

Ja się nie boję, chociaż słowo „liberał” jest w ręku Lecha Kaczyńskiego pałką, którą od wielu tygodni bezlitośnie wali mnie po głowie. Ale on w swojej zapalczywości jakoś nie zauważył, że obok siebie mamy polityka równie zapalczywego, Andrzeja Leppera, który mówi: „Z Lechem Kaczyńskim? Nigdy! Przecież to liberał”. W debacie z Borowskim chyba z osiem razy powtórzył: „Kaczyński to taki liberał jak Tusk”. A na Białorusi pewnie znaleźlibyśmy kogoś, kto by powiedział, że Lepper to liberał.

Albo kapitalista, co gorsza.

To bezdyskusyjne. Paradoks polega na tym, że w historii niemal bez wyjątku, kiedy zły człowiek chciał dokuczyć dobremu człowiekowi, to mówił o nim „liberał”. W PZPR łata liberała oznaczała marginalizację. W Kambodży pierwsi do piachu poszli podejrzani o liberalne poglądy. Stalin też bardzo szybko rozwiązał problem liberałów. Wydając rozkaz w sprawie Katynia, mówili o „liberalno-burżuazyjnej Polsce”.

A co dziś znaczy dla pana liberalizm?

To zawsze i wszędzie znaczyło to samo: więcej wolności. Bo wolność zawsze i wszędzie jest zagrożona. W dzisiejszej Polsce też. Wolność zagrożona bywa karabinem, więzieniem, czasem obyczajem, ale w krajach wolnych często zagrożona jest zbyt dużym podatkiem, potęgą urzędnika albo nadmiarem przepisów. O wolność trzeba dbać każdego dnia. Jak o własną rodzinę. Odwracasz się na chwilę i już coś straciłeś.

Na przykład: odwracasz się na chwilę i już nie wolno przeprowadzić aborcji.

Polityka 41.2005 (2525) z dnia 15.10.2005; Raport; s. 6
Reklama