W błysku fleszy i zjeżdżających do grobu kamer pochowano na cmentarzu w Warszawie kilkanaście anonimowych płodów poronionych dzieci.
W parafii im. św. Katarzyny białe trumienki otaczał kordon dziennikarzy, działaczek z Fundacji Nazaret oraz prawicowych polityków. Nabożeństwo odprawili ks. Józef Maj oraz ks. prałat Zdzisław Peszkowski.
Szefowa Fundacji Maria Magdalena Bienkiewicz tłumaczy: – Płody ok. 20 dzieci, poronionych między 12 a 21 tygodniem, po które nie zgłosili się rodzice, otrzymałam od szpitala na mocy umowy, że zobowiązuję się do ich godnego pochówku. Każdy mój czyn był zgodny z prawem. Prokuratura chce wyjaśnić, jak płody trafiły w ręce Fundacji.
W kazaniu podczas uroczystości nie mówiono o problemie pochówku poronionych – dramacie tysięcy matek, które doświadczają obojętności i pogardy najpierw ze strony lekarzy, a potem księży. Mówiono o aborcji. Tak, jakby poronienie i aborcja były tym samym.
Bienkiewicz: – I przy aborcji, i przy poronieniu mamy do czynienia z tym samym bezbronnym ciałem dziecka. Cierpienie matek, które poroniły, i tych, które dokonały aborcji, jest tak samo wielkie. Dla matek, które poroniły – huczą o tym internetowe fora – takie porównanie jest skandaliczne.
Czy szopka medialna i salon towarzysko-polityczny, w jaki zamienił się cmentarz po uroczystości, wpisują się w sakrament pogrzebu? Bienkiewicz: – Jest już po wyborach. Politycy nie obnosili się ze swoimi nazwiskami. Ten pogrzeb był manifestacją problemu.
Z ambony ksiądz proboszcz dziękował imiennie politykom za przybycie.
– Dla mnie to było niesmaczne – ocenia Krzysztof Niemiec, kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii Instytutu Zdrowia Matki i Dziecka w Warszawie.