Archiwum Polityki

Egzorcyzmy Emily Rose

Amerykańskie kino popularne często eksploatuje temat opętania. Ciekawym osiągnięciem na tym polu jest zrealizowany w tonacji serio dramat sądowy „Egzorcyzmy Emily Rose” Scotta Derricksona, opisujący ponoć autentyczny przypadek nawiedzenia przez diabła młodziutkiej studentki i zagorzałej katoliczki, która zmarła w trakcie wypędzania z jej ciała szatana. Niespodziankę stanowi to, że narracja filmu prowadzona jest z punktu widzenia pani adwokat broniącej bez przekonania księdza odprawiającego egzorcyzmy i oskarżonego o zaniedbanie swoich obowiązków. Mocno stąpająca po ziemi ateistka musi w końcu przełamać swój sceptycyzm i zanurzyć się w świat paranormalnych zjawisk. Brzmi to banalnie, ale zapewniam, że na ekranie wygląda nadzwyczaj interesująco. Widzowie, podobnie jak bohaterka trzeźwo i logicznie myślący, zmuszeni są przejść tę samą drogę, na końcu której nieoczekiwanie pojawiają się kłopotliwe, bluźniercze pytania na temat ludzkiej religijności i wiary. Reżyser świetnie zna temat (studiował teologię), wielokrotnie też pisał scenariusze poświęcone wizjonerom i osobom psychicznie chorym. Na pochwałę zasługują także zdjęcia Toma Sterna, operatora oscarowego „Za wszelką cenę”, dobrze oddające mroczną tajemnicę duszy Emily Rose.

JW

Polityka 43.2005 (2527) z dnia 29.10.2005; Kultura; s. 62
Reklama