Archiwum Polityki

Z życia obywatela podejrzanego

Każdy obywatel może zostać zatrzymany przez policję do 48 godzin. Najpierw trafia na komisariat. Potem, jeśli nie został zwolniony, jako podejrzany zostaje przewieziony na tak zwany dołek, czyli do policyjnej izby zatrzymań. Ci, którym prokurator postawi zarzuty, za zgodą sądu trafiają do aresztu śledczego. Zazwyczaj na trzy miesiące. Górna granica pobytu w areszcie to 2 lata.

Zatrzymanie
Bohater podejrzany jest o popełnienie przestępstwa lub wykroczenia. Pojawiają się policjanci. Bohater zostaje zatrzymany do wyjaśnienia. We własnym mniemaniu jest niewinny.

Bartek, dyplomowany psycholog, założył firmę i nowe konto w banku. Wyjął z niego 3 tys. zł, których tam wcale nie było. – Gdy w końcu dostałem jakieś ponaglenia, szybko oddałem tę kasę, jednak bank zdążył wcześniej zawiadomić o przestępstwie odpowiednie służby. Pewnego dnia, po czterech latach od tamtych wydarzeń z bankomatem, do moich drzwi zapukał policjant. Powiedział, że jestem ścigany listem gończym za działania z celowym zamiarem wyłudzenia pieniędzy.

Po suto zakrapianej nocy Misiu został zatrzymany, kiedy akurat gmerał w nie swoim samochodzie. – Nic nie pamiętałem, jak mnie zabrali na izbę – mówi. – Gdy mi powiedzieli, że znaleźli mnie z radiem samochodowym w ręce, przyznałem się. I tak byłem już ugotowany.

Michał ma 28 lat, broni niedługo doktoratu na Uniwersytecie Jagiellońskim. – Zostałem zatrzymany przez policję będąc kompletnie pijanym. Miałem wielkiego pecha, bo wpadłem na zaparkowaną taksówkę, której kierowca postanowił mnie trzepnąć na kasę. No i wsadził na 48 godzin.

Transport
Bohater zostaje przetransportowany na komisariat. Odbywa się to w rozmaitych warunkach i na różne sposoby.

Michał został przewieziony z izby wytrzeźwień (250 zł za nocleg). – Wpadałem powoli w coraz większą paranoję. Gdy policjant wiozący mnie skutego suką zapytał: – To ty pociachałeś tego gościa nożem? – zacząłem się poważnie zastanawiać, co ja właściwie zrobiłem poprzedniej nocy.

Polityka 43.2005 (2527) z dnia 29.10.2005; Na własne oczy; s. 116
Reklama