Archiwum Polityki

Jagger i Stewart to dzieciaki

●●●●○○ i pół

Z pewnym zaskoczeniem przeczytałem gdzieś notatkę o nowej płycie niejakiego Iana Huntera. Tylko najstarsi interesujący się big-beatem górale pamiętają, że był on niegdyś frontmanem brytyjskiej grupy Mott the Hoople. Od 1975 r. nagrywa solo, ale dawno już minęły czasy jego świetności. W światowym rocku moda podąża za modą, pojawiają się i nikną tysiące nazwisk, a tu nagle – Hunter! Ludzie, pomyślałem, gość musi być zdesperowany, że jeszcze pcha się do studia. Przecież 64-letni Mick Jagger to fenomen i dziwo nadające się do księgi Guinnessa, Rod Stewart to dwa lata młodszy malec, a tu nagle rockmana udaje Ian Hunter z siedemdziesiątką na karku. Uśmiałem się jak norka i pewnie śmiałbym się jeszcze długo, gdybym nie posłuchał płyty „Shrunken Heades”. Już przy pierwszym kawałku zacząłem sprawdzać, czy przypadkiem w pudełku nie zamieniono krążka. Nie zamieniono, a „Words (Big Mouth)” brzmi tak mocno, rasowo i rockowo, że aż usiadłem. Cała płyta jest doskonała. Ian Hunter nie jest desperatem – jest świetnym rockmanem, niezwracającym uwagi na metrykę i grającym to, co zawsze lubił najbardziej – mocnego, mięsistego rocka. I tak pewnie w naszym kraju, pełnym ćwierkających plastikowych dźwięków, nikt nowoczesny nie kupi tej płyty, ale może jakiś stary bigbeatowy góral, w przerwie między robieniem oscypka a udawaniem niedźwiedzia, doceni tę muzykę. Śwarny muzykant ten Hunter, panocku.

Polityka 32.2007 (2616) z dnia 11.08.2007; Kultura; s. 79
Reklama