Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

PO czy zoo?

Platforma Obywatelska zaczęła kampanię programową. Na razie jest to raczej kampania marketingowa.

Kto w niedzielę otworzył internetową stronę Platformy Obywatelskiej, ten mógł na niej znaleźć sobotnią opinię Donalda Tuska, że premier stracił kontrolę nad partią, jego piątkowe zapewnienie, że PO nie pozwoli, by lewica naruszyła kompromis aborcyjny, ubiegłotygodniowe radiowe wywiady z Tuskiem, Niesiołowskim, Zdrojewskim. Ani słowa nie można tam było przeczytać o sobotniej konferencji Platformy zorganizowanej pod wiele obiecującym hasłem „Ile liberalizmu, ile konserwatyzmu”.

I prawdę mówiąc nawet trudno się temu brakowi dziwić. Bo nie bardzo wiadomo, co w takim miejscu powinno się umieścić. Pewnie lepiej było nie zamieszczać wystąpień głównych referentów, bo w sposób oczywisty dzieliło je zbyt wiele, żeby mogły ze sobą rozsądnie korespondować nie wpędzając wyborców w dysonans poznawczy. Przydałoby się może jakieś podsumowanie lidera, czyli Donalda Tuska, ale też trudno je sobie wyobrazić, bo nie da się wyciągnąć politycznego wspólnego mianownika z wypowiedzi tak kompletnie przeciwstawnych jak referaty Rokity i Olechowskiego. Może więc lepiej nie podsumowywać, dopóki Platforma nie przetrawi słów, które w sobotę padły i póki nie uzyska nowej samoświadomości.

Na pytanie „ktoś ty?” PO odpowiedziała w sobotę: „jam jest wszystko”. Jak sklep Auchan albo Galeria Mokotów w Warszawie. Z tą jednak różnicą, że wyborca patrzący na Platformę widzi – jak w supermarkecie – wielkie bogactwo oferty, ale w odróżnieniu od klienta choćby największego sklepu, nie wie i zdaje się, że właśnie ma nie wiedzieć, co konkretnie kupuje. Plan Donalda Tuska realizowany mniej więcej od roku był z grubsza biorąc taki, że trzeba „nic-nierobić”, w miarę możliwości milczeć albo krytykować i czekać, aż błędy koalicji nagonią wyborców Platformie.

Polityka 16.2007 (2601) z dnia 21.04.2007; Temat tygodnia; s. 26
Reklama