Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Głosy i glosy

Sondaże pokazują, że ludzie mają wątpliwości, czy pani Royal potrafiłaby pokierować państwem.
Frédéric Dabi

dyrektor ośrodka badania opinii IFOP
Większość Francuzów twierdzi, że prezydentem zostanie Nicolas Sarkozy. Obok jego nazwiska najczęściej pojawia się kandydatka socjalistów Ségolène Royal. Francuzi chwalą jej pomysły zaprowadzenia społecznego porządku i walkę z dzikim kapitalizmem. Doceniają troskę o problemy zwykłych obywateli. Jednocześnie wielu wyborców nie ma pewności, czy Royal udźwignęłaby ciężar prezydentury. Tu według Francuzów lepiej sprawdziłby się Sarkozy. Choć wyborcom podobają się kobiety, chętniej oddaliby na nie swoje głosy, gdyby przyjęły męskie reguły gry. Royal jako francuska Żelazna Dama? Chyba jednak nie do pomyślenia.

 

Uważam się za niezłego prawnika i wiem z doświadczenia, że w sprawach sądowych nigdy nie działa taktyka: możemy się spotkać, ale efekty spotkania mają być takie, a nie inne.

Harry M. Reid


lider demokratycznej większości w Senacie USA
Reid przypomina, że ta zasada odnosi się nie tylko do sądu, ale i do polityki demokratycznej. Chodzi o to, by prezydent Bush rozmawiał bez warunków wstępnych z liderami opozycji o funduszach (100 mld dol.) na kampanie w Iraku i Afganistanie. Opozycja uzależnia zgodę na te wydatki wojenne od ogłoszenia kalendarza wyjścia sił amerykańskich z Iraku. Bush grozi wetem i liczy, że demokraci nie zbiorą dwóch trzecich głosów potrzebnych do odrzucenia weta, czyli nie przeciągną na swoją stronę znaczącej grupy posłów i senatorów republikańskich. Może ma rację, ale właściwie już tylko on i senator John McCain bronią wojny irackiej jak niepodległości.

Polityka 16.2007 (2601) z dnia 21.04.2007; Świat; s. 50
Reklama