Nawiązując do bardzo pouczającego artykułu Juliusza Dunina „Smak książki zakazanej” [POLITYKA 11] pozwalam sobie przedstawić własne wspomnienia na ten temat.
W 1967 r. otworzyłem, pierwszy w naszym regionie, Oddział Chirurgii Dziecięcej w Szpitalu Miejskim we Włocławku. Skorzystałem wówczas z propozycji jednej ze słuchaczek miejscowej Szkoły Pielęgniarskiej, w której przez wiele lat wykładałem kilka przedmiotów, i zamówiłem u jej cioci mieszkającej w Australii amerykański podręcznik tej specjalności. Niestety, wkrótce ta słuchaczka otrzymała dyplom pielęgniarski i wraz z moim zamówieniem zniknęła mi z oczu. Dopiero po kilku latach spotkana przypadkowo na ulicy wyjaśniła, że jej ciocia stosunkowo szybko zrealizowała moje książkowe zamówienie. Jednak, gdy zamówiony przeze mnie podręcznik chirurgii dziecięcej znalazł się w Warszawie w rękach cenzora, to ten arbitralnie orzekł, że w Polsce niepotrzebne są obce podręczniki, gdyż mamy własne i... odesłał go z powrotem do dalekiej Australii! Ciocia miała jeszcze sporo kłopotu z niechcianą w dumnej i durnej Polsce książką przy staraniu się o zwrot za nią części zapłaconych pieniędzy. Tymczasem niżej podpisany był zmuszony jeszcze przez wiele lat czekać na lepszą przyszłość, w której już bez opinii wszechwładnego cenzora mógł sprowadzać cenne podręczniki z zagranicy.