Archiwum Polityki

Władca list

Szef IPN Janusz Kurtyka już nazywany jest najpotężniejszym człowiekiem w państwie. Zyskuje władzę nad ludzkimi losami, bo nowa ustawa, wchodząca w życie 15 marca, przenosi całą lustrację do IPN. To prezes wraz ze współpracownikami będzie układał listę agentów.

Sprawdzanie oświadczeń lustracyjnych 400 tys. osób (a może nawet 700 tys.) i ewentualne procesy „kłamców” potrwają bardzo długo. Ważniejszy politycznie staje się zatem katalog współpracowników, którego pierwsza wersja ma być ogłoszona najpóźniej do 15 września, a zapewne wcześniej, bo prace są już zaawansowane (na początek ma to być ok. 30 tys. nazwisk). To może być kulminacja polskiej lustracji, a prezesowi IPN przypadnie rola mistrza ceremonii. Jak sam wielokrotnie mówił, nie wierzy w fałszowanie dokumentacji SB, w nieświadomą czy nieszkodliwą współpracę, wierzy za to w papiery SB, a zwłaszcza w jedną żelazną regułę, którą zawsze powtarza: jeśli jest wpis do ewidencji SB, to znaczy, że odbył się werbunek. Wyjątków od tej reguły Kurtyka nie przewiduje.

IPN, było nie było urząd państwowy, nie stroni od kwestionowania werdyktów i orzecznictwa sądów zajmujących się lustracją – z Trybunałem Konstytucyjnym włącznie. Pracownicy IPN zaczęli polemizować także z Kancelarią Prezydenta – formalnie nie ma w tym nic zdrożnego, ale w praktyce świadczy to o poczuciu siły.

Początkowo spór tyczył sensowności zaproponowanej przez Lecha Kaczyńskiego nowelizacji ustawy, którą IPN w swoim oficjalnym stanowisku zmiażdżył. Teraz media sugerują, że prezydencka niechęć do Kurtyki rośnie, bo ten chce w katalogach umieścić nazwiska osób bliskich braciom Kaczyńskim. Chodzić ma m.in. o uniewinnioną przez sąd lustracyjny wicepremier Zytę Gilowską oraz niedawnego prezydenckiego ministra Andrzeja Krawczyka, którego wina wygląda na wątpliwą. Kurtyka nie zaprzecza, że ich tam zamieści.

Ale to prezydent sam sobie zafundował takie rozwiązanie w swojej nowelizacji.

Polityka 11.2007 (2596) z dnia 17.03.2007; Temat tygodnia; s. 24
Reklama